piątek, 25 września 2009

Subiektywne lanie wody #1

Zbierałem się do napisania recenzji "Hell's heroes" znanych również jako "Inglorious Basterds" (chodzi mi o ten stary Włoski film ze schyłku lat 70. na, którym rzekomo opierał się Tarrantino) ale okazało się, że nie ma co pisać. Z dziełem Quentina łączy go tylko czas i miejsce akcji, co nie zmienia faktu, że jest to jeden z najlepszych filmów klasy B jakie widziałem. Naprawdę warto obejrzeć, choćby dla roli murzyna z "Dusk Till Dawn" i nazistek.

Skoro już przy linkach jesteśmy, to jestem pewien, ten filmik znaleziony na 2upie zgwałci Wam mózgi. Drążąc temat gwałtu, oto link do najlepszej parodii "Bękartów" ever. Zarówno komiks jak i ten relaksator znalazłem na zupie. Chciałbym móc polecić Elements - internetową odpowiedź na karciankę Magic: The Gathering, lub jak kto woli - komputerową grę Etherlords, ale nie mogę. Raczej nudnawa, choć na odnotowanie zasługuje przyjemna muzyka.

Kolejną (choć już nie internetową) grą, do, której jestem sceptycznie nastawiony to trzecia część "Max'a Payne'a". Z niecierpliwością wyczekuję jej premiery, ale tylko i wyłącznie z ciekawości. Ciekawe jak bardzo sprofanują całą serię. Mogę się dowiedzieć czemu ma służyć przesiadka z mrocznego, ponurego, nocnego miasta, które stało się wizytówką serii na zalane światłem uliczki Brazylii? I skąd wzięłą się metamorfoza ponurego gościa w czarnym płaszczu w łysego pajaca w pomarańczowych spodniach? Żeby móc pluć na nowego "Max'a" jako pełnoprawny fan kilka dni temu skończyłem wreszcie dwójkę.

Z klimatów noir przerzuciłem się na srogo orientalną baśń utrzymaną w Disney'owskim typie czyli oczywiście na najnowszego "Prince of Persia", który jest absolutnie genialny. Wspaniale przedstawiony świat (grafika!), patent z księżniczką Eliką jako partnerką, super pomysły na levele, oryginalna walka, klimatyczna muzyka i infanltylna fabuła, na, którą można przymknąć oko.

Czas na powrót do mroczniejszych klimatów, z tym, że już nie na ekranie komputera a na stole w jadalnii. Kilka godzin temu zakupiłem planszówkę "Arkham Horror", o, której, póki co mogę powiedzieć jedynie tyle, że jest epicka. Przeszło 600 kart i 1metrowa plansza. Plus obłędne obrazki.

Co jeszcze? Poszerzam horyzonty muzyczne. Słucham bardzo fajnego rockowego dueciku "Black keys" (moje faworyty to Strange times i Your Touch) na przemian z folk-metalem, czyli Korpiklaani (w skrócie - świetne piosenki, biedne teledyski).

Cóż, to tyle. Wracam do PoP'a. Amen.

piątek, 18 września 2009

Trudi i jej pierwsza Trylogia

Trudi Canavan ma 40 lat i jest Australijką pisarką, oraz laureatką nagrody Aurealis dla najlepszego opowiadania fantasy.
Podobno odkąd sięga pamięcią, pisze opowiadania fantasy, ale dla szerszej publiczności stała się znana dopiero dzięki “Trylogii Czarnego Maga", która została uznana za jeden z najlepszych debiutów w fantastyce ostatnich lat, a o której dzisiaj co nieco napiszę. Jest, też ilustratorką i projektantką, pracującą jako szefowa działu graficznego australijskiego czasopisma poświęconego fantastyce i SF: Aurealis.


Tom pierwszy owej trylogii pod tytułem “Gildia Magów” jest, nie dość, że rozpoczęciem wielu wątków i ogólnym wprowadzeniem, to jeszcze doskonałą książką samą w sobie.
Fabuła książki koncentruje się w pierwszej połowie na tym, jak magowie próbują złapać dość młodą dziewczynę imieniem Sonea, która podczas “Czystki”* wykazuje zdolności niedostępne zwykłym “Bylcom”**. Rzucając kamieniem w magiczną barierę magów, a ów kamień przezeń przelatuje, ogłuszając jednego z “Wojowników”***, co nie powinno mieć miejsca.

W drugiej zaś połowie na nauce i próbach oswojenia Soneii z Gildią.

Większość ludzi w tej sytuacji czuła by się i zachowywała jak Sonea, to znaczy ukrywała by się i uciekała przed magami nie pytając nawet czy chcą zrobić jej coś złego, czy może wręcz przeciwnie.

Z początkiem książki związana jest pewna anegdotka o której możecie przeczytać w wywiadzie z autorką: http://www.esensja.pl/ksiazka/wywiady/tekst.html?id=4587.
Pierwszy tom czyta się szybko, przyjemnie, ale w pewnym momencie już nie tak łatwo.
Choć ciężko wychwycić ten moment to gdy widzimy próby pochwycenia Sonei przez magów właśnie ich oczyma po pewnym czasie przestają być dla nas wrogami (dla mnie z początku byli), a zaczynają być nader mądrymi i dużo rozsądniejszymi, niż główna bohaterka, przyjaciółmi.

Tom drugi pt.: “Nowicjuszka” opisuje już czas gdy Sonea uczęszcza do Gildii i pobiera tam nauki. Niestety, nie ma lekko. Dziewczyna dostaje tam niezłą szkołę tego jak “wrażliwi” na pochodzenie społeczne człowieka potrafią być ludzie. Jest to ciekawy motyw a także pewien hm... ukłon, czy też, po prostu, wykorzystanie podobnego motywu jak w “Harrym Potterze”. Tam Draco Malfoy i jemu podobni nie ułatwiali życia Mugolakom, tu Regin i jego banda nie dają żyć głównej bohaterce.
Nie będę pisał więcej, gdyż za wiele zdradziłoby to z książki (a tego przecież nie chcemy).
Wiele wątków jest wprowadzanych nieco na siłę, albo nadmiernie rozwlekanych, a książka nie prezentuje się już tak dobrze jak pierwsza. Niemniej przyzwoicie się ją czyta, otwiera ona wiele nowych wątków i jest raczej niezbędnym przerywnikiem między zupą jaką jest tom pierwszy a daniem głównym, którym jest tom trzeci.

No, tak, tom trzeci pt.: “Wielki Mistrz” jest bardzo dobrą książką. Jest to część najbardziej epicka. Napięcie w niej jest umiejętnie stopniowane zapewniając bardzo dużą przyjemność płynącą z czytania. Domyka i klaruje ona wszystkie wątki rozpoczęte do tej pory. Wprowadza nowych, nietuzinkowych bohaterów, a i starym nadaje więcej głębi. I tu także nie będę zdradzał za wiele bo pozbawi to książki klimatu tajemniczości i dużej dawki napięcia (jak najbardziej pozytywnego), które akurat w tej części odgrywa nader istotną role.

Cała “Trylogia” jest pełna nieoczekiwanych (czasem, niestety też oczekiwanych, ale nie wyczekiwanych) zwrotów akcji, tajemnic i zagadek. Wyczuwalny jest klimat późnego średniowiecza, może wręcz nawet wieku pary (z tym, że tu rolę “pary” odgrywa magia). Jest też nawet kilka wątków miłosnych, z czego 2 dotyczą jednej i tej samej postaci, ale nie powiem Wam jakiej.
Są to książki bardzo godne polecenia (szczególnie tom 1 i 3). Czyta się je dość szybko, więc nie przestraszcie się ich grubości.


W sprzedaży jest też prequel pt.: "Uczennica Maga", który podobno jest całkiem niezły, ale jeszcze go nie czytałem, chodź stoi u mnie na półce. Nie opowiada on o Soneii, a o innej dziewczynie wiele lat przed narodzinami Soneii, a nawet Rothena****.

Trudi już zaczęła kolejną trylogie pt.: "Era Pięciorga", jest on bardziej niż "Trylogia Czarnego Maga" przeznaczona dla dorosłych, niemniej (ponoć) równie ciekawa.


Do następnego zobaczenia,
Pozdrawiam.


*-“Czystka” jest to okres w zimie kiedy z wewnętrznego kręgu (w nim mieszkają bogacze i wyżej urodzeni) stolicy Kyralii, Imardinu wyganiana jest biedota.
**- “Bylec” to mieszkaniec gorszej dzielnic, slumsów stolicy.
*** “Wojownik” to mag odziany w czerwone szaty specjalizujący się w walce.
**** Rothen jest magiem, alchemikiem, który ma najlepsze nastawienie do Soneii, uczy ją i pozwala mieszkać u siebie na kwaterze.

poniedziałek, 14 września 2009

Nowy

Witam,

jestem nową osobą współ-prowadzącą ten blog.

Razem ze mną Pan Soll zamierza wprowadzić nowe zakresy tematów, a mnianowicie: gry planszowe i RPG.


Żeby nie był to taki suchy post to zapoznam was trochę z moimi poglądami.

Z typowo polskim patriotyzmem już tak jest, że zwykle podszyty jest on narzekaniami. Jest tak też z moim, a mianowicie strasznie denerwujące jest między innymi to, iż nie dość, że przejazd autostradą kosztuje zirca 11zł to są one wiecznie w remoncie, a do tego są strasznie krótkie.

Przyprawiająca o tiki jest także opieszałość polskich służb porządkowych i ich "troska" o Obywatela polegająca na łapaniu uczniów przebiegających przez pasy na czerwonym, gdy w pobliżu nie ma jadącego samochodu i zabieraniu ludzi na "dołek" za to, że "wyglądali na pijanych", a po prostu byli tak zmęczeni, iż czasem nie zauważali innych i wpadali na nich.


Można wymieniać bardzo długo, ale od tego są nocne Polaków rozmowy.


Pomimo tych wszystkich moich narzekań, kocham ten kraj na przykład za jego przyrodę i te wszystkie, bohaterskie próby walki z nieprzyjacielami (nie raz nieudane).

Tak więc już wiecie, że będę recenzował gry planszowe i RPG (oczywiście nie tylko, ale głównie) i w związku z tym że kraj Nasz jest mi nader bliski nie zawsze będę obiektywny w ocenie polskich produktów.

To tyle wstępu. Postaram się by moje teksty były dość nie długie (duża ilość tekstu czytana z monitora bardzo męczy oko), ale rzeczowe.

PS.: Od razu uprzedzam jestem Dyslektykiem, więc czasem jakieś błędy mogą mi się zdarzyć.

Od Solla: Wraz z pojawieniem się nowej osoby współprowadzącej blog ogłaszamy jego reaktywację i ślubujemy aktualki minimum raz na tydzień.

Pozdrawiamy