piątek, 6 listopada 2009

Subiektywne lanie wody #2

No i złamałem ślubowanie - zawaliłem termin za co przepraszam. I choć jest to tylko i wyłącznie moja wina nie mam wcale wyrzutów sumienia. Ba, mam nawet wymówkę. Na facebook'u pojawił się Icy Tower.

      Free Lunch Desing postanowiło przenieść swoje najpopularniejsze dziecko na znany portal społecznościowy. Pomimo zachowania serca rozgrywki czyli, skakania po platformach pod presją czasu to w grze doszło do kilku kosmetycznych zmian. Grafika została poprawiona a naszym protagonistą nie jest już Harold ale stworzony przez nas ludek, którego ubieramy w ubrania zakupione, za zdobyte podczas rozgrywki coiny. Możemy za nie również odblokować inne inne poziomy (wieże). Zabawę mocno psuje pazerność twórców - coiny możemy kupić również za prawdziwe pieniądze a ci, którzy nie zdecydują się na taką opcję skazani są na upierdliwe reklamy i baaardzo powolne zdobywanie wirtualnej waluty poprzez samą rozgrywkę.

      Icy Tower na facebook'u, The haunted world of el Superbeasto na DVD. Od 22 września już. Nia miałem jeszcze okazji zobaczyć całości, ale po 20 minutach jestem już nagrzany. Raz, że to film animowany, dwa, że film Roba Z., trzy, że są naziści, cztery, że jest szatan, pięć, że są zombie, sześć, że jest jeszcze z dwadzieścia powodów, które można by wymienić. Ci, którzy widzieli całość też tak mówią.

     Pochłonąłem, również, tym razem w całości najnowszą książkę Carey'a - "Przebierańcy". Trzeci już tom przygód Feliksa Castora, egzorcysty, czy jeśli ktoś woli duchołapa, jest chyba najlepszym z dotychczas wydanych w Polsce. I choć idiotyzm goni idiotyzm i książka do najambitniejszych nie należy to nie usiłuję też taką być. Chyba Mike poszedł po rozum do głowy i zorientował się, że jego dzieła nie mają zadatków na inteligentną literaturę - i wreszcie przestał do takiej aspirować. Autor leci tandetą po całości, snuje teorie spiskowe o zmarłych (?), amerykańskich gangsterach, okalecza niemalże śmiertelnie głównego bohatera, by następnego dnia śmigał jak gdyby nigdy nic po mieście - głupie? Głupie. Ale jak to się czyta. Jeśli przyjmie się konwencję fabułę książki można uznać za udaną, dialogi zjadliwe a i klimat niezgorszy. No i przymknąć oko na nieliczne dziury scenariuszowe.

      A na deser najlepsza, krótkometrarzowa animacja z jaką miałem szczęście się spotkać:

     

      

      

      

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz