środa, 23 grudnia 2009

Jak to mawia Św. Mikołaj....

"Ho, ho, ho..."

Już niedługo święta. Handlowcy sezon już dawno zaczęli. Jak się okazuje muzycy też.

Zaowocowało to kilkoma ciekawymi płytami, n.p.:

Stingowym "If On A Winter's Night...". Nie jest to właściwie płyta świąteczna, lecz swoisty hołd Stinga dla jego ulubionej pory roku, czyli zimy.
Z utworów typowo Bożonarodzeniowych jest kolęda "Gabriel's Message" (klik1), którą Sting śpiewał już w latach 80ych, ale co to komu przeszkadza. Piosenka ta, jak i cały album, jest sympatyczna, ale mnie jakoś nie powala (może dla tego, że nie przepadam jakoś mocno za stingiem).
Przy okazji: na TVP Kultura 25.12.09 będą dwa programy o tym albumie. Pierwszy to "Making of..." o godzinie 16:10, a drugi to koncert z utworami z tej płyty o 21:40. W sumie można puścić nawet na rodzinnym spotkaniu; nikt się obrazić niepowinien (a jak coś to spytajcie się czy może woli "Kevina samego w domu" po raz n:P).


***

Mamy też "Christmas In The Heart" Boba Dylana. Zniesmaczeni, że kolejny artysta robi tę samą rzecz co inni i nie daj Boże z tych samych, zarobkowych, pobudek? Niepotrzebnie, gdyż 1. Nie robi tego dla zysku. Cały dochód zostanie przeznaczony na walkę z głodem. Piękny gest, który już jest dużym impulsem dla tego, by płytę kupić, a nie ściągnąć. 2. Piosenki śpiewane tu są dość odmienne od pseudo- Świątecznego syfu, którym faszeruje nas chodź by telewizja. Bliżej im do pieśni z lat 50ych.

Warto w tym miejscu zauważyć, że na płycie znajdują się adaptacje utworów innych ludzi, niż sam Dylan. U niego dawno tego nie było.

Znajdujemy tu energiczny utwór "Must Be Santa" (klik2), ale i spokojne "Have Yourself A Merry Little Christmas" (Brak podlinkowania dzięki czepialstwu wytwórni.[Od razu mówię, że, jako być może przyszły twórca, nie mam nic na przeciw obronie praw autorskich]).

Pomimo tego, że do Dylana pałam od pewnego czasu większą sympatią, to album jest do słuchania, głównie gdy śnieg za oknem, a karp w wannie. Naprawdę fajny efekt można osiągnąć, kiedy się tego słucha, patrząc jak płatki śniegu oblepiają wątłe już gałązki drzew za oknem.

***

Na koniec zostawiłem największą niespodziankę (przy najmniej dla mnie).


Rob Halford, wokalista dość specyficznie wyglądającej grupy, świetnego podgatunku metalu (NWoBHM), Judas Priest, nagrał płytę "Winter Songs".

Połączenie ciężkiego brzmienia i piosenek świątecznych wydaje się dziwne, ale po chwili odkrywam, że może "w tym szaleństwie jest metoda". Momentami ze świętami ma to nie wiele wspólnego, ale n.p.: "I Don't Care" (Brak podlinkowania dzięki czepialstwu wytwórni.[Od razu mówię, że, jako być może przyszły twórca, nie mam nic na przeciw obronie praw autorskich]) nie dość, że brzmi nieźle, to tekst ma, jak najbardziej, świąteczny.

Jak dla mnie miłym akcentem jest Bobby Jarzombek, który gra tu na perkusji, a przedtem grał w takich zespołach jak Juggernaut.


Wszystkie te krążki są warte uwagi, w zależności od gustów, rzecz jasna. Sting właściwie dla każdego, Dylan dla ludzi lubiących szybsze, świąteczne granie, a Halford dla wszystkich, którzy nie boją się bycia niestandardowymi.

***

Przy okazji pragnę złożyć wszystkim życzenia: Spokojnych, wesołych Świąt, miłych spotkań z rodzinami, masy prezentów i żeby wam się wiodło...

P.S.: Między Świętami a nowym rokiem jest niewielka przerwa, więc: Happy new Year, powodzenia w pracy/szkole, poszerzania horyzontów i jak najwięcej okazji do śmiechu.
Spędźcie rok 2010 z nami :)

Pozdrawiam

C.T.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz