piątek, 2 października 2009

Irena Sendlerowa okiem Amerykanów

Amerykańskie filmy lubię i owszem, ale nie wszystkie.

Dobrym przykładem filmu, który nie przypadł mi do gustu, będzie "dzieło", które widziałem 30 września, a mianowicie "Dzieci Ireny Sendlerowej" w reżyserii Johna Kenta Harrisona.

Film ten przedstawia, z raczej niespecjalnie biograficznego punktu widzenia, dzieje Ireny Sendlerowej, a właściwie ich fragment kiedy to wspomniana kobieta pomaga żydom przebywającym w Getcie warszawskim. Na początku pomaga wszystkim, a szczególnie jednej rodzinie, potem jednak (gdy zaczyna być głośno o likwidacji Getta) zaczyna skupiać swą uwagę na dzieciach żydowskich, którym nie jednokrotnie pomaga uciec z getta i dostać się do rodzin polskich w których mają szansę przetrwać niemieckie okrucieństwo.

Film pokazuje co prawda cierpienie i inne "niedogodności" związane z wojną, ale robi to w sposób mało dojmujący i nadmiernie pomnikujący Irenę Sendlerową zmarłą w 2008. Postać sama w sobie jest wielka, ale została uhonorowana w nieco odmienny sposób niż bym się tego spodziewał. Film nie wzbudził we mnie jakiś szczególnych emocji (w przeciwieństwie do powszechnie krytykowane “Popieuszki”, który opowiada o epoce nieco późniejszej, ale skłonił mnie do głębszych przemyśleń).


Jest jeszcze jedna rzecz, która mi nie odpowiadała, a mianowicie nie ma pokazanej przeszłości bohaterki, brak także większej próby wytłumaczenia czemu zachowywała się w sposób odmienny od obecnego wizerunku przeciętnych Polaków z tamtego okresu (jest w filmie jedna tylko kwestia bohaterki, którą za taką próbę można by uznać, a mianowicie kiedy bohaterka mówi, że tonącemu trzeba próbować pomóc nawet jeśli samemu nie potrafi się pływać (chodzi tu o wychowanie jej w domu))

Od strony aktorskie do filmu się przyczepić nie mogę, ale od strony technicznej i owszem. W wersji, którą ja miałem okazje widzieć jest dubbing niektórych aktorów (z ich mowy na polską) i jest on wykonany kiepsko.

Jedyną grupą docelową dla tego filmu jaką ja dostrzegam są uczniowie szkół, a uważam tak, dla tego, że nacisk w tym filmie położony jest na dwie, swoją drogą istotne, kwestie, a mianowicie na cierpienie ludzi w Getcie i na bohaterstwo Ireny Sendlerowej, ale kulturalny, wykształcony człowiek wie doskonale, że życie pod niemiecką okupacją było ciężkie, ba momentami niemal niemożliwe. Zawsze też znajdzie chwile na przeczytanie jakiegoś krótkiego artykułu, a może i książki na temat niemalże bohaterki narodowej.


No tak, ja tu mówię, że kulturalni, wykształceni ludzie mogą sobie o niej poczytać, a wielu z tych, których ja uznaje za oczytanych i.t.d. albo nic o tej kobiecie nie słyszało, albo bardzo niewiele, więc jednym z niewielu plusów będzie uświadomienie ludziom, że była taka osoba.

Cóż, dla tych którym nie chce się czytać całości: w skali szkolnej 3+. Zobaczyć można, ale jest wiele lepszych filmów.

Pozdrawiam

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz